Wybierz swój język

Strona głównagodło służby cywilnej
Biuletyn Informacji Publicznej

Odwaga i zasługi bojowe gen. Władysława Andersa – człowieka, który wyprowadził z nieludzkiej ziemi tysiące rodaków oraz poprowadził swych żołnierzy do zdobycia Monte Cassino – są powszechnie znane.

Mniej mówi się natomiast o uporze bohatera, z jakim upominał się o „zaginionych” jeńców sowieckich obozów, zamordowanych przez NKWD wiosną 1940 roku.

Jako dowódca tworzącej się armii [Armia Polska na Wschodzie – red.] natrafiłem na wiele przeszkód, ale najważniejszą z nich był brak przeszło 8.000 oficerów i kilku tysięcy podoficerów, których odnalezienia w rękach sowieckich miałem prawo oczekiwać – pisał Władysław Anders w przedmowie do przełomowej publikacji „Zbrodnia Katyńska w świetle dokumentów”, wydanej po raz pierwszy w Londynie w 1948 roku.

Przez lata generał niestrudzenie zabiegał o wyjaśnienie losów jeńców obozów w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie. Dobrze znał sowiecki aparat represji, sam bowiem wiele miesięcy spędził w celach niesławnych moskiewskich więzień – Łubianki i Butyrek. Doskonale wiedział też, że Stalin – nienawidzący Polaków m.in. za klęskę 1920 roku – „sztukę” kłamstwa opanował do perfekcji.

Uciekli do Mandżurii…

Podczas rozmowy na Kremlu 2 grudnia 1941 roku gen. Anders – w towarzystwie premiera Rządu RP na Uchodźstwie, a zarazem Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego – wprawił przywódcę ZSRS w zakłopotanie odważnym pytaniem o los uwięzionych Polaków. Generałowie obwieścili, że posiadają niepełną listę ok. 4 tys. oficerów, „których wywieziono siłą i którzy znajdują się jeszcze obecnie w więzieniach i obozach pracy”. To wywołało udawane zdziwienie dyktatora, a jego słowa przeszły do historii jako symbol kłamstwa katyńskiego. Stalin: To jest niemożliwe. Oni uciekli. Anders: Dokądże mogli uciec? Stalin: No, choćby do Mandżurii…Anders: To jest niemożliwe, żeby mogli wszyscy uciec, tym bardziej że z chwilą wywiezienia ich z obozów jeńców do obozów pracy i więzień ustała zupełnie korespondencja ich z rodzinami. Wiem zupełnie dokładnie od oficerów, którzy już wrócili nawet z Kołymy, że tam znajduje się dużo naszych oficerów, wymienianych nawet imiennie. Wiem, że były nawet transporty Polaków przygotowanych już do zwolnienia i wyjazdu, które w ostatniej chwili zostały wstrzymane. Mam wiadomości, że nasi ludzie znajdują się nawet na Nowej Ziemi. Większą część oficerów, wymienionych w tym spisie, znam osobiście. Są wśród nich moi oficerowie sztabu i dowódcy. Ludzie ci giną tam i mrą w straszliwych warunkach.

Na Stalinie te tłumaczenia nie robiły żadnego wrażenia. Nie pierwszy raz zapewnił, że „Rząd Radziecki nie ma najmniejszych powodów, żeby zatrzymywać choćby jednego Polaka”. Po latach, podczas zeznań w Londynie przed tzw. Komisją Maddena (Komisja Śledcza do Zbadania Faktów, Dowodów i Okoliczności Mordu w Lesie Katyńskim, powołana przez Kongres USA w 1951 roku; jej przewodniczącym był Ray J. Madden), generał przyznał, że zarówno gospodarz Kremla, jak i towarzyszący mu Mołotow, „sprawiali wrażenie bardzo niekonkretnych”. – To już bardzo nas zaniepokoiło, ponieważ zaczęliśmy sądzić, że jeżeli Stalin mówi, iż ludzi tych wywieziono na Daleką Północ i że uciekli do Mandżurii, zaczęliśmy podejrzewać, że ludzie ci nie żyją. W tamtym momencie myśl, że wszyscy ci ludzie mogli zostać zamordowani, była niewyobrażalna (…). Wydawało się nam wówczas, że ludzi tych wywieziono do obozów na Dalekiej Północy i że większość, prawdopodobnie większa część tych ludzi, nie żyje, ale że być może część uda się odnaleźć – wyjaśniał Anders.

 

anders.jpeg

Generał Władysław Sikorski i gen. Władysław Anders podczas podróży inspekcyjnej Naczelnego Wodza na Bliskim Wschodzie 1943 r.

Fot. Centralne Archiwum Wojskowe / NAC

Na co nam oni?

Do kolejnego spotkania w Moskwie doszło 18 marca 1942 roku, a tym razem dowódcy Armii Polskiej na Wschodzie towarzyszył gen. Leopold Okulicki. Generałowie próbowali interweniować w sprawie drastycznego zmniejszenia przez Sowietów racji żywnościowych dla polskich żołnierzy. Nie zamierzali oczywiście odpuszczać też sprawy Katynia. – Do tego czasu nie zjawili się oficerowie wywiezieni z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa. Powinni być na pewno u was. Zebraliśmy o nich dodatkowe dane [wręcza dwie listy, które zabiera Mołotow – red.]. Gdzie oni mogli się podziać? – pytał gen. Anders. Stalin wymijająco odpowiedział: – Wydałem już wszystkie rozkazy, by ich zwolnić. Mówią nawet, że są na Ziemi Franciszka Józefa, a tam przecież nie ma nikogo. Nie wiem, gdzie są. Na co mam ich trzymać? Być może, że znajdując się w obozach na terenach, które zajęli Niemcy, rozbiegli się. – Po tym tłumaczeniu sowiecki przywódca – podkreślił Anders przed Komisją Maddena – po raz pierwszy opowiedział nową wersję – że musieli [oficerowie – red.] uciec i zostali odcięci, kiedy Niemcy najechali na Rosję. Generał zwrócił uwagę na absurdalną argumentację Stalina: – Kiedy porówna się jego pierwszą wypowiedź, że ludzie ci być może uciekli do Mandżurii, i teorię, że przetrzymywano ich w obozach jenieckich, które zajęli Niemcy, pojawia się pytanie: Dlaczego ludziom tym zabroniono prowadzić korespondencję? A kolejne pytanie brzmi: Dlaczego gromadzono by ich w tak dużej liczbie, skoro wiadomo, że Rosjanie nigdy nie gromadzą w jednym miejscu tak dużej liczby przedstawicieli jednej narodowości? A jeżeli prawdą jest, że ludzie ci uciekli i rozproszyli się podczas niemieckiej inwazji, to dlaczego ani jeden z nich nie dotarł ani do swojego domu w ojczyźnie, ani też do naszych oddziałów?

Misja majora Czapskiego

Zabiegając o wyjaśnienie losów „zaginionych” rodaków, gen. Anders mógł polegać na Józefie Czapskim – więźniu sowieckich obozów, zwolnionym w 1941 roku na mocy – którego uczynił swoim pełnomocnikiem do spraw byłych jeńców wojennych w ZSRS. – Utworzyłem i zorganizowałem specjalną agencję, specjalne biuro, które miało się zajmować poszukiwaniem oficerów. Na kierownika tego biura wyznaczyłem majora Czapskiego. (…). Major Czapski odwiedzał te różne obozy, gdzie mobilizowano Polaków, prowadził również częste rozmowy i dyskusje z Rosjanami, a w końcu wysłałem go do Moskwy, gdzie przekazał władzom rosyjskim przygotowaną przeze mnie notę dotyczącą sprawy polskich oficerów – tłumaczył generał. We wspomnianym memorandum, złożonym podczas wizyty w brytyjskiej misji wojskowej w Moskwie 2 lutego 1942 roku, oświadczono: Jeńcy wojenni, którzy od 1939 r. do kwietnia 1940 r. przebywali w Starobielsku, Kozielsku i Ostaszkowie (w liczbie ponad 15 000, z czego 8700 to byli oficerowie), nie wrócili z zesłania, a miejsce ich uwięzienia jest nam nieznane (…). Nigdy nie dotarły do nas żadne prośby o pomoc ze strony jeńców wojennych przetrzymywanych w wyżej wspomnianych obozach (…). Wiemy, że każdy jeniec wojenny został wciągnięty do rejestru i że w osobnych teczkach trzymano „akta sprawy” każdego z nas, zawierające liczne sprawozdania z przesłuchań wraz z dokumentami, zidentyfikowanymi i sprawdzonymi fotografiami. Wiemy, jak starannie i dokładnie NKWD prowadziło te prace, zatem nikt z nas, jeńców wojennych, nie uwierzy, że miejsce pobytu 15 000 jeńców wojennych, z których ponad 8000 to oficerowie, może nie być znane wyższym władzom NKWD. Także mjr Czapski stanął w charakterze świadka przed Komisją Maddena. – Doskonale wiedzieliśmy, że mogli się tego dopuścić Niemcy, ponieważ znaliśmy niemieckie zbrodnie, ale wiedzieliśmy, że w tym przypadku zrobili to Rosjanie, ponieważ byliśmy w Rosji i widzieliśmy, jak Rosjanie wywożą tych jeńców, i wiedzieliśmy, że Rosjanie nie zostawiali żadnych jeńców, aby ci wpadli w ręce Niemców – wyjaśniał pełnomocnik gen. Andersa. Wiosną 1943 roku, za sprawą niemieckiego odkrycia w Lesie Katyńskim i związanej z nim kampanii propagandowej, wszystko stało się jasne...

 

czapski.jpeg

Józef Czapski, malarz i pisarz, który przeżył likwidację obozu w Starobielsku.

Fot. Reprodukcja Andrzej Rybczyński/PAP

 

W Rosji jest więcej podobnych Katyni…

13 kwietnia 1943 roku niemieckie radio podało informację o odkryciu dołów katyńskich, w których odnaleziono szczątki oficerów Wojska Polskiego zamordowanych strzałami w tył głowy. Sowieci błyskawicznie uznali to za niemiecką prowokację. Dwa dni później radio w Moskwie nadało komunikat mówiący, iż „oszczercy Goebbelsa rozpowszechniali podłe wymysły”. W otoczeniu gen. Andersa nikt jednak nie wątpił w informacje przekazane przez Niemców. Polski dowódca uznał sowieckie tłumaczenia za „stek kłamstw pozbawiony logiki”, czemu dał wyraz przed amerykańską komisją. – Nie ma w tej kwestii absolutnie żadnych wątpliwości. Tych piętnaście tysięcy oficerów z tych trzech obozów zamordowali bez wątpienia Rosjanie. Musimy pamiętać, że kiedy Rosjanie cofali się pod naporem gwałtownej ofensywy niemieckiej, nie pozostawiali absolutnie żadnych jeńców, którzy mogliby wpaść w ręce Niemców. W razie potrzeby ewakuowali ich forsownym marszem i rozstrzeliwali wszystkich, którzy nie byli w stanie wycofać się z Rosjanami podczas tej ofensywy. W wielu przypadkach mordowali licznych więźniów w aresztach, w więzieniach, kiedy zbliżali się Niemcy – wyjaśniał. Podczas przesłuchań padło także pytanie o to, czy jeńcy z Ostaszkowa i Starobielska mogli podzielić tragiczny los oficerów z Kozielska. Generał nie miał złudzeń: – Tak. Nie ma wątpliwości, bez dwóch zdań w Rosji jest więcej podobnych Katyni (…). Jestem głęboko przekonany, że mord na tych piętnastu tysiącach polskich żołnierzy stanowił tylko jeden z elementów przemyślanego i starannego planu tworzonego przez wiele lat, a zmierzającego do eksterminacji wszystkich ludzi, którzy mogą przeciwstawić się bolszewizmowi. Jestem głęboko przekonany, że to, co się wydarzyło w Katyniu i w innych Katyniach, stanowi cel bolszewików na całym świecie. 25 kwietnia 1943 roku stało się coś, co już chyba nikogo nie zdziwiło. Ujawnienie prawdy o Katyniu doprowadziło do zerwania przez Stalina stosunków z Rządem RP w Londynie. Na początku 1944 roku wyjaśnieniem okoliczności mordu na polskich oficerach zajęła się tzw. Komisja Burdenki (od jej przewodniczącego – Nikołaja Burdenki), która podała do publicznej wiadomości, że „sprawa katyńska to dzieło hitlerowskich zbrodniarzy”.

O pamięć i sprawiedliwość

Efekt prac „niezależnych” sowieckich ekspertów nie mógł być dla Polaków zaskakujący. Nikt nie miał wątpliwości, że należy kontynuować dotychczasowe wysiłki na rzecz poznania prawdy o Katyniu i innych miejscach zbrodni. Generał Anders ogromną wagę przywiązywał do gromadzenia dokumentacji sowieckiej zbrodni. W 1945 roku, w ramach 2. Korpusu Polskiego, powstało Biuro „K” („Kostar” – Ko ‐ zielsk, Ostaszków, Starobielsk), zajmujące się badaniem losów polskich jeńców. Dzięki temu udało się zebrać ogromną kolekcję relacji oraz ankiet osobowych rodaków, którzy wyszli z nieludzkiej ziemi. Wiele z tych materiałów po raz opublikowano we wspomnianej już książce „Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów”. – Kiedy w kwietniu 1943 roku radio niemieckie ogłosiło światu wiadomość o odkryciu mogił katyńskich i potem zaczęto ogłaszać nazwiska identyfikowanych zwłok, nie mogłem mieć wątpliwości, że pomordowani są właśnie tymi oficerami polskimi, którzy mieli wejść w skład naszej armii i których nadaremnie poszukiwałem na terenie Związku Sowieckiego, o których odnalezienie i wydanie czyniliśmy wielokrotne i daremne starania u najwyższych władz sowieckich, interweniując również w tej sprawie kilkakrotnie, osobiście u Stalina. Odkrycie Katynia musiałem uważać nie tylko za tragiczne i przeczuwane wyjaśnienie tajemnicy zaginięcia jeńców, ale również za rozstrzygnięcie tego, wielokrotnie ponawianego wobec władz sowieckich pytania, na które nigdy przedtem nie otrzymałem od nich odpowiedzi” – pisał gen. Anders we wstępie do publikacji. Odniósł się także do procesów niemieckich zbrodniarzy przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze.

Warto odnotować, że generał na próżno zabiegał o przesłuchanie w charakterze świadka swojego współpracownika – mjr. Czapskiego. – Gdy sądzono tę zbrodnię, zbrodnię popełnioną na tysiącach polskich jeńców, nie było na sali rozpraw przedstawiciela Narodu Polskiego. Nie było go ani pośród sędziów, ani wśród oskarżycieli, ani nawet między, dopuszczonymi tam, przedstawicielami prasy, swobodnej opinii publicznej. Za przedstawicieli takich oczywiście nie mogę uważać wysłanników administracji p. Bieruta. Nigdy też jeszcze dotąd, ani nie były wzięte pod uwagę w przewodzie sądowym, ani nie zostały podane do wiadomości opinii świata, dotyczące tej sprawy, materiały i dokumenty strony polskiej – wyjaśniał były już dowódca 2. Korpusu. Apelując do sumienia świata o osądzenie sprawców zbrodni dokonanej wiosną 1940 roku, pisał: Ofiary mordu katyńskiego, bezbronni jeńcy strzelani tysiącami przez swoich katów na krawędzi otwartych grobów to byli nasi rodacy, towarzysze broni i koledzy, ojcowie rodzin, mężowie, bracia, synowie. Nie ma prawie Polaka który by kogoś bliskiego w tych mogiłach nie stracił. Ujawnić tych morderców i domaga ć się dla nich kary to moralny obowiązek przede wszystkim nas Polaków, znajdujących się poza okupacją sowiecką, w krajach wolnych świata cywilizowanego.

*** Dopiero w 1990 roku władze w Moskwie przyznały, że Zbrodnię Katyńską – nazwaną „jedną z cięższych zbrodni stalinizmu” – popełniło NKWD. Cóż z tego, skoro dziś kwestia sowieckiej odpowiedzialności za eksterminację polskiej elity nie jest dla Federacji Rosyjskiej wcale oczywista…

TEKST |Waldemar Kowalski "Kombatant" Nr 3/2025 r.



Biuletyn Kombatant

nr 3 (411) marzec 2025

marzec.2025

Pożegnania

Z głębokim smutkiem zawiadamiam,

że 20 marca 2025 roku zmarł

 

ŚP

ppłk Janusz Gołuchowski

ps. „Orwicz”

 

urodzony 4 marca 1928 roku w Warszawie.

Więcej…