Wybierz swój język

Strona głównagodło służby cywilnej
Biuletyn Informacji Publicznej

85 lat temu 8 marca 1940 r. rozpoczęły się masowe egzekucje sowieckiego NKWD na polskich oficerach, policjantach, funkcjonariuszach Straży Granicznej i Służby Więziennej - jeńcach wojennych z obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Strzałami w tył głowy zostało zamordowanych w Katyniu, Charkowie i Miednoje ponad 22 tysiące jeńców.

Na temat dokonanego wiosną 1940 roku ludobójstwa wiemy bardzo dużo, co nie oznacza, że na wszystkie pytania z tego zakresu jesteśmy w stanie odpowiedzieć. Znamy proces decyzyjny – poczynając od decyzji Biura Politycznego KC WKP(b) z 5 marca 1940 roku, poprzez poszczególne etapy jej wykonania. Znamy stronę organizacyjną, tryb dokonywania mordu i pozbywania się ciał – stosunkowo najdokładniej w wypadku obwodowego Zarządu NKWD w Twerze (Kalininie). Znamy nazwiska pomordowanych jeńców z obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku oraz więźniów z tzw. listy ukraińskiej – mówi w rozmowie z „Kombatantem” prof. Wojciech Materski, historyk, politolog, badacz najnowszej historii Polski.

Jak wiele dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej wciąż nie ujrzało światła dziennego?

Dziesiątki tysięcy kart kserokopii dokumentacji z archiwów rosyjskich, jakimi dysponujemy zawiera nadal dotkliwe luki. Takim brakiem, wyjątkowo istotnym nie tylko dla historyków, ale też rodzin ofiar zbrodni katyńskiej, są jakoby zniszczone teczki archiwalne – 21.857 kompletów dokumentów dotyczących poszczególnych jeńców wojennych i więźniów. Brakuje tzw. listy białoruskiej – imiennego wykazu więźniów przetrzymywanych na terytorium tzw. Białorusi Zachodniej, wymordowanych na podstawie tej samej decyzji z 5 marca; w warunkach zachowania co najmniej dwóch egzemplarzy tzw. listy ukraińskiej, jest nie do pomyślenia, by dokumentacji tej w archiwach postsowieckich nie było. Nie wiemy, gdzie grzebano ciała pomordowanych więźniów choć domyślamy się, że jeśli chodzi o listę białoruską prawdopodobnie są to Kuropaty pod Mińskiem; z listy ukraińskiej około 500 więźniów pogrzebano w podkijowskiej Bykowni, ale gdzie pozostałych – nadal nie wiemy. Nie udało się dotąd udowodnić bardzo prawdopodobnej hipotezy o związku niemieckiej zbrodniczej akcji AB z ludobójstwem katyńskim. Nie jest jasne, dlaczego podjęta pod koniec lutego 1940 roku decyzja o skierowaniu polskich jeńców wojennych do systemu GUŁag została zmieniona na polecenie ich wymordowania; dlaczego stało się tak pomiędzy 3 a 5 marca 1940 roku. Wiem od prokuratora wojskowego płk Anatolija Jabłokowa, że z zasobu byłego Archiwum NKWD spośród dotyczących zbrodni katyńskiej 878 teczek, tylko 189 zostało odtajnionych; co zawierają pozostałe, nikt z „postronnych” nie wie. Nie otrzymaliśmy 35 tomów śledztwa katyńskiego Naczelnej Prokuratury Wojskowej Federacji Rosyjskiej, mimo iż gwarantowano nam dostęp do całej jego dokumentacji. Braków takich jest daleko więcej.

Co wiemy o sprawcach zbrodni katyńskiej?

Sprecyzujmy: sprawcach – decydentach, organizatorach i wykonawcach. Decydentem, co oczywiste w tamtym systemie, był Stalin, choć formalnie pod decyzją mordu, poza nim, podpisanych jest trzech członków Biura Politycznego partii (Kliment Woroszyłow, Wiaczesław Mołotow i Anastas Mikojan); nazwiska dwóch pozostałych dopisano na jej marginesie z adnotacją „za” (Nikita Chruszczow i Łazar Kaganowicz). Organizację katyńskiego ludobójstwa, tak w stosunku do jeńców, jak i więźniów, powierzono tzw. Centralnej Trójce w składzie dwóch wicekomisarzy NKWD: Bachczo Kobułowa i Wsiewołoda Mierkułowa oraz naczelnika 1. Wydziału Specjalnego NKWD Leonida Basztakowa. Mordu w wypadku jeńców z trzech obozów specjalnych dokonywały zespoły profesjonalnych siepaczy z Wydziału Administracyjno‐Gospodarczego NKWD, pod którą to nazwą kryło się komando profesjonalnych katów, dokonujących masowych mordów. Wiemy, że w Twerze mordu jeńców z obozu ostaszkowskiego dokonała ekipa kierowana przez Wasilija Błochina; w stosunku do pozostałych dwu obozów oraz więzień taką informacją nie dysponujemy. Natomiast znamy listę enkawudzistów, etatowych morderców, którzy za katyńską „operację specjalną” wynagrodzeni zostali gratyfikacjami finansowymi i urlopami okolicznościowymi.

Kłamstwo katyńskie pojawia się po 13 kwietnia 1943 roku. Wtedy Niemcy ujawniają, że znaleźli masowe groby polskich oficerów pomordowanych przez Sowietów. ZSRR stanowczo zaprzecza i zrzuca odpowiedzialność na III Rzeszę. Czy od początku w jego budowanie zaangażowane były najwyższe władze ze Stalinem włącznie?

Oczywiście. Nie ma żadnych wątpliwości. Trudna do ustalenia jest tylko kwestia, jak szerokie było grono osób znających prawdę i od początku zdecydowanie jej zaprzeczających.

Dlaczego Rosjanie powołali aż dwie komisje do ustalenia kto był odpowiedzialny za zbrodnię katyńską?

Najkrótsza odpowiedź: bo dwie były potrzebne. Jedna, złożona z pracowników operacyjnych resortu spraw wewnętrznych i kierowana przez wicekomisarzy Wsiewołoda Mierkułowa i Siergieja Krugłowa, przy zachowaniu pełnej konspiracji podnosiła zwłoki z masowych grobów, preparowała je w odpowiedni sposób, głównie podrzucając różnorakie materiały datowane na okres po maju 1940 roku (m.in. fragmenty gazet i korespondencję, która napłynęła do obozów już po dokonaniu mordu), a następnie zakopywała je ponownie. Po pewnym czasie wkroczyła druga komisja, tzw. Komisja Burdenki, która odnajdywała te „podrzutki”, by na ich podstawie udowodnić winę za tę zbrodnię Trzeciej Rzeszy i opublikować odpowiedni raport, powielony w masowych nakładach w kilku językach, także polskim.

 

Katyń.jpeg

Katyń, Rosja, 1943 r. Ekshumacja zwłok polskich oficerów zamordowanych w Katyniu w 1940 r.

Powołana przez Niemców komisja stwierdziła, że ofiary zostały zastrzelone przez Rosjan. Fot. PAP/Archiwum

 

Jednocześnie cały czas III Rzesza prowadziła zakrojoną na szeroką skalę akcję propagandową, powstawały filmy dokumentalne o zbrodni w Katyniu, kroniki wojskowe, zdjęcia, relacje na żywo, do Katynia przywożono delegacje dziennikarzy i alianckich jeńców. W trakcie dwóch miesięcy 1943 roku las odwiedziło 31 tys. osób, z czego około 30 tys. stanowili żołnierze Wehrmachtu. Dlaczego Niemcy tak się zaangażowali w rozpowszechnianie informacji o tej zbrodni?

Dla Niemców kwestia była ważna z kilku względów. Nadawała się bardzo dobrze do podważania współpracy wojennej Narodów Zjednoczonych z Sowietami. Mogła być i była wykorzystywana do podsycania w społeczeństwie okupowanych ziem polskich obaw przed wyzwoleniem przez takiego sojusznika, zdolnego do każdej zbrodni. Przede wszystkim jednak ważny był jej aspekt wewnątrzniemiecki, stąd tak masowe zwożenie nad katyńskie doły śmierci żołnierzy Wehrmachtu. Widok masy ekshumowanych zwłok polskich jeńców wojennych, bestialsko zamordowanych strzałem w tył głowy, miał im uświadomić, czym może skończyć się jakakolwiek słabość na froncie, oddanie się do niewoli ludzi zdolnych do podobnych bestialstw. Myślę, że to mogło być skuteczne.

Czy Sowietom udało się przekonać aliantów do swojej wersji?

Prawda o zbrodni katyńskiej była dla Waszyngtonu i Londynu znana od samego początku i na tyle oczywista, że przyjęcie wersji sowieckiej – jak potwierdziły to następne dziesięciolecia – nie mogło mieć miejsca. Natomiast po ujawnieniu masowych mogił w Lesie Katyńskim alianci starali się unikać tego tematu nie chcąc prowokować Stalina. Ich eksperci wskazywali, że należy poważnie liczyć się z możliwością jednostronnego wyjścia ZSRR z wojny, a więc nie należy drażnić Moskwy. Jak szacował Departament Stanu, bez udziału Armii Czerwonej wojna na Dalekim Wschodzie mogła przeciągnąć się do 1950 roku i kosztować armię amerykańską około miliona strat. Jak wiemy z zapisu pamiętnikarskiego ambasadora Edwarda Raczyńskiego, premier Churchill odważył się nawet tłumaczyć premierowi Sikorskiemu, dlaczego Anglosasi nie mogą reagować na ujawnienie mordu katyńskiego, że muszą najpierw w sojuszu z Sowietami zakończyć wojnę. Brytyjski dyplomata Owen O’Malley w raporcie wewnętrznym stawiał pytanie: czy możemy nie zabierać głosu i brać na siebie taki garb moralny wiedząc przecież doskonale, że to Sowieci popełnili tę zbrodnię? Prezydent Roosevelt złamał kariery co najmniej dwu dyplomatów, którzy usiłowali przełamać zmowę milczenia wokół zbrodni katyńskiej (płk Henry Szymanski, Julius Schaefer). Po wojnie wstydliwie było ono kontynuowane – w wypadku Stanów Zjednoczonych do 1952 roku, w wypadku Wielkiej Brytanii aż do 2003 roku. Nigdy jednak nawet nie napomknięto o uznaniu za wiarygodną kłamliwej wersji sowieckiej.

Czy jest prawdą, że po śmierci Stalina, w ramach rozliczenia z okresem jego rządów, Nikita Chruszczow proponował Władysławowi Gomułce ujawnienie zbrodni NKWD?

Prawdą jest, że w kwietniu 1973 roku rozpowszechniona została między członkami i pracownikami Komitetu Centralnego PZPR broszura „Moje czternaście lat. Zwierzenia Władysława Gomułki”. Szczególną sensację wzbudził jej fragment, w którym autor jakoby przytaczał swoją rozmowę z Chruszczowem po październiku 1956 roku, a w której ten jakoby zaproponował mu ujawnienie prawdy o Katyniu i obarczenie odpowiedzialnością za nią Stalina. Gomułka zaprzeczył autorstwa tego tekstu, uznając go za niewybredny chwyt w rozgrywkach wewnątrzpartyjnych. Także w opublikowanych na Zachodzie pamiętnikach Chruszczowa nie ma wzmianki o takiej rozmowie. Nie są to dowody rozstrzygające, więc w sumie odpowiedź brzmi: mało prawdopodobne, ale wykluczyć nie można.

 

ekshumacje_Katyń.jpeg

Były premier Leon Kozłowski podczas identyfikacji zwłok polskich oficerów. Katyń, 04.1943 r.

Fot. PAP/CAF

 

Mimo że Rosja oficjalnie przyznała się do sprawstwa zbrodni katyńskiej, w rosyjskiej polityce historycznej prawda ta jest dziś praktycznie nieobecna. Dlaczego?

Była w sposób zauważalny obecna w okresie prezydentury Borysa Jelcyna, ale potem mieliśmy do czynienia ze stopniowym regresem tej obecności. Wynika to z głoszonej przez Putina tezy, że wiedza historyczna ma budować rosyjską dumę z własnego państwa, bronić Rosjan przed narzucanym im przez manipulujący historią Zachód poczuciem winy. Dlatego w rosyjskiej polityce historycznej centralne, zdecydowanie dominujące miejsce zajmuje tematyka drugiej wojny światowej. W oparciu o selektywnie traktowane wydarzenia, a właściwie wydarzenia z jej drugiej fazy, tzw. Wielkiej Wojny Narodowej 1941– –1945, wciąż rozbudowywany jest mit bohaterskiego Związku Sowieckiego – wielkiego zwycięzcy, mocarstwa, które wywalczyło pokój dla świata i było główną siłą antyfaszystowskiej koalicji. Zwycięstwo w wojnie 1941– –1945 to główna, w zasadzie jedyna podstawa historycznej identyfikacji putinowskiej Rosji z wydarzeniami pierwszej połowy XX wieku. Na ten mit nie może padać żaden cień, stąd pomijanie w wystąpieniach oficjalnych i propagandzie wątku zmowy sowiecko‐hitlerowskiej, współodpowiedzialności za wrzesień 1939 roku, za zniewolenie Polski i państw bałtyckich, konszachty NKWD z SS (Gestapo), napaść na Finlandię, kolosalnej skali maruderstwo Armii Czerwonej w ostatnim okresie wojny, a także zbrodnię katyńską. Nie tyle zaprzeczanie jej sprawstwa, choć i to jest codziennością w masowym obiegu, ale przemilczanie. Jeśli sporadycznie zdarzało się, że Putin był zmuszony do wypowiadania się na temat Katynia, to określał go jako zbrodnię systemu, a nie państwa – systemu anonimowego, w jego wypowiedziach nie utożsamianego ani ze Stalinem, ani partią, który ciemiężył przede wszystkim samych Rosjan, „przetoczył się przez nich jak walec” (7 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, z autopsji). Natomiast w obiegu wydawniczym wciąż pojawiają się prace zaprzeczające sowieckiemu sprawstwu zbrodni katyńskiej, bądź określające ją jako problem mętny (tumannyj), wymagający wyjaśnienia.

Czy jest szansa, że kiedykolwiek poznamy pełną prawdę o tej zbrodni?

W moim przekonaniu w aspekcie zbrodni katyńskiej nie ma takiego pojęcia, jak „pełna prawda”. Jeśli uznamy za niesporną definicję, iż prawda to zgodność, adekwatność treści sądu z rzeczywistym stanem rzeczy, którego ten sąd dotyczy, to musielibyśmy zestawić katalog takich dotyczących Katynia sądów i kolejno je falsyfikować. Takiego kompletnego katalogu nie da się zestawić, a więc i nie da się dojść do „pełnej prawdy”. Natomiast prawdę o zbrodni katyńskiej oczywiście można i należy poszerzać, uzupełniać, weryfikować szczegóły. Do tego potrzebny jest w pierwszej kolejności pełen dostęp do postsowieckiego zasobu archiwalnego, a na to w przewidywalnej przyszłości nie ma co liczyć. Ta konstatacja to nie tyle pesymizm, co właśnie prawda co do szans na „pełną prawdę” o Katyniu.

Rozmawiała Dorota Gałaszewska-Chilczuk, "Kombatant" Nr 3/2025 r. 

Biuletyn Kombatant

nr 3 (411) marzec 2025

marzec.2025

Pożegnania

Z głębokim smutkiem zawiadamiam,

że 20 marca 2025 roku zmarł

 

ŚP

ppłk Janusz Gołuchowski

ps. „Orwicz”

 

urodzony 4 marca 1928 roku w Warszawie.

Więcej…