Szlochając, krzycząc i tańcząc z radości rzuciliśmy się każdemu z naszych oswobodzicieli na szyję. Dla nas byli to nie tylko odważni, ale i hojni oswobodziciele, bo w jednej chwili zostaliśmy zarzuceni czekoladą i papierosami, dawno już nieznanymi luksusami. Polscy żołnierze natychmiast stali się naszymi przyjaciółmi – tak moment wyzwolenia Bredy przez 1. Dywizję Pancerną dowodzoną przez gen. Stanisława Maczka opisywała jedna z mieszkanek miasta.
1. Dywizja Pancerna została powołana do życia 25 lutego 1942 roku na rozkaz Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego. Po intensywnym szkoleniu, w składzie 1. Armii Kanadyjskiej, ruszyła ona na otwarty w czerwcu 1944 roku front zachodni. Odegrała znaczącą rolę w bitwie pod Falaise, zamykając okrążenie wokół niemieckich 7. Armii i 5. Armii Pancernej w tzw. kotle. Zwycięski marsz dywizji pod dowództwem gen. Maczka wiódł przez północną Francję, Belgię i Holandię.
Breda, położona w południowo-zachodniej Holandii, nazywana jest najbardziej polskim z niderlandzkich miast. W czasie II wojny światowej była ważnym węzłem komunikacyjnym, dlatego Niemcy – okupujący Holandię od maja 1940 roku – utworzyli w niej silny bastion obrony przed atakiem wojsk alianckich. Tymczasem przez Bredę wiodła najkrótsza droga do opanowania ujścia Mozy, co było jednym z zadań dywizji polskich „pancerniaków”. Po zaciętych walkach 29 października 1944 roku miasto zostało zdobyte przez 1. Dywizję Pancerną gen. Maczka.
Mieszkańcy Bredy dziękują żołnierzowi 1. Dywizji Pancernej za wyzwolenie ich miasta. 30 października 1944, FOT: Domena Publiczna
Zbigniew Tomkowski w książce „Generał Maczek” ocenił, że „żadne z licznych miast, jakie w długim marszu wyzwolili (żołnierze 1. DP) przypłacając to wieloma ludzkimi istnieniami, nie okazało tyle spontanicznej radości z wyzwolenia i tyle wdzięczności dla tych, którzy je przynieśli”. – I żadne nie potrafiło tak wyrazić owej wdzięczności jak Breda. „Dziękujemy Wam Polacy!”. Ta wypływająca z serca manifestacja wdzięczności położyła podwaliny pod długotrwałą przyjaźń między naszymi wybawcami i niezliczonymi rodzinami z Bredy – ocenił.
„Pancerniacy” przychylność mieszkańców miasta zdobyli między innymi tym, że podczas walk o Bredę udało im się wyzwolić miasto bez strat w ludności cywilnej oraz bez większych szkód dla jego historycznej zabudowy.
– „Czarne Diabły” miały zaatakować bez przygotowania artyleryjskiego. Maczek poprosił również alianckie dowództwo, by odstąpiło od przeprowadzenia bombardowań z powietrza, a swoim żołnierzom polecił, by ograniczyli używanie czołgowych armat – pisał Artur Cieślik w artykule „Breda. Najbardziej polskie miasto w historii Holandii”.
Trębacze z 24. Pułku Ułanów 1. Dywizji Pancernej grają na trąbkach sygnalizacyjnych w zajętej Bredzie,
pażdziernik - listopad 1944 r. FOT: AIPN
Mieszkańcy Bredy wiedzieli, że to dzięki rozkazowi gen. Maczka brzmiącemu: „Bredy nie ostrzeliwać artylerią, nie bombardować lotnictwem. Zdobywać dom po domu” – ich miasto nie tylko zostało oswobodzone, ale nie uległo zniszczeniu, zachowując zabytki kultury: katedrę w stylu gotyckim z XV–XVI w., szesnastowieczny zamek, klasztor z XVII w., Grote Markt z pięknymi kamieniczkami, a także liczne zakłady przemysłowe.
Po wyzwoleniu miasta polscy żołnierze byli rozchwytywani. Wręczano im kwiaty i upominki, zapraszano do domów. Doszło do tego, że gen. Maczek musiał zakazać przyjmowania podarunków i korzystania z gościnności mieszkańców, aby zachować dyscyplinę wśród podwładnych. – Breda przeżywa w sposób nie do opisania swe pierwsze chwile wolności. Istny karnawał – ulice zapchane wiwatującymi mieszkańcami, kwiaty i festyny, a wystawy sklepów oblepione napisami w języku polskim: „Dziękujemy Wam Polacy”. Entuzjazm osiąga swój szczyt, gdy wprowadziłem do ratusza dawnego burmistrza v. Stolbe [Bartholomeus Wouter Theodorus van Slobbe – red.], który ukrywał się tak długo przed Niemcami – opisywał gen. Maczek.
Jedna z mieszkanek Bredy tak relacjonowała tamte dni: Szlochając, krzycząc i tańcząc z radości rzuciliśmy się każdemu z naszych oswobodzicieli na szyję. Dla nas byli to nie tylko odważni, ale i hojni oswobodziciele, bo w jednej chwili zostaliśmy zarzuceni czekoladą i papierosami, dawno już nieznanymi luksusami. Polscy żołnierze natychmiast stali się naszymi przyjaciółmi. Pełni troski ostrzegali, że wróg nie odszedł jeszcze zupełnie, jeszcze cały ten teren musi zostać oczyszczony i dopiero wtedy będzie prawdziwy powód do radości.
Żołnierze 1. Dywizji Pancernej podczas defilady z okazji Święta Niepodległości Polski,
Breda,11 listopada 1944 r. FOT: EAST NEWS
Kapitan Edmund Kazimierz Semrau (1926–2020) podczas obchodów 75-lecia wyzwolenia Bredy w 2019 roku wspominał, że „jako zahartowany wojownik miał łzy w oczach”. Podkreślił, że Breda to jest „polskie miasto”. Jak opowiadał, gdy wchodzili do Bredy, widzieli transparenty z napisami „Dziękujemy wam Polacy” i powiewające biało-czerwone flagi. Major Marian Słowiński (1919–2020) podkreślił, że mieszkańcy byli dla polskich żołnierzy „wyjątkowo serdeczni, mili i pomagali w każdej chwili, gdzie mogli i jak mogli”.
Dzień po wyzwoleniu, 30 października 1944 roku, w ratuszu zapadła decyzja o przyznaniu dywizji Srebrnego Medalu Honorowego Miasta Bredy oraz o wpisaniu żołnierzy do księgi miasta, a tym samym nadaniu im honorowego obywatelstwa. Burmistrz miasta Bartholomeus Wouter Theodorus van Slobbe, w swym przemówieniu podkreślił, że mieszkańcy nie są w stanie wyrazić słowami swojej wdzięczności wobec Polaków. W przygotowanej specjalnie „Księdze pamiątkowej” napisano: Dzięki potężnemu uderzeniu Polaków Breda odzyskała wolność niemal nieuszkodzona i z nietkniętymi pomnikami swojej przeszłości. Ludność miasta z głęboką czcią wspomina tych, którzy daleko od swej ojczyzny oddali życie w walce o Bredę i w bojach na drodze do Moerdijk. Cała ludność miasta wypełniona jest gorącymi i szczerymi życzeniami, by Bóg przywrócił Polsce wolność i chwałę, które niegdyś promieniowały nad Europą olśniewającym blaskiem i dla których tylu jej synów walczyło bohatersko przez wieki w zmaganiach budzących podziw całego świata.
Polski dziennikarz, korespondent wojenny Maciej Feldhuzen ocenił, że „zdobycie Bredy było znakomitym narkotykiem na ból związany z upadkiem Warszawy”. – Holendrzy zresztą, wiedząc dobrze o tragedii Polaków, starali się z nawiązką zapłacić za wszystkie cierpienia i trudy żołnierskie, za wszystkie smutki i zawody. Cała Breda stała się jednym, wielkim, otwartym, serdecznym domem. Ze wszystkich okien wyglądały napisy „Witajcie Polacy”, wszędzie wyciągały się serdeczne dłonie i wysuszano do reszty wszelkie zapasy holenderskiego ginu. Zbratanie było kompletne, całkowite i pełne, mimo żeśmy trochę poharatali kulami to piękne miasto. (…) Co mi jeszcze zostało w pamięci z owych dni wyzwalania Holandii i zdobycia Bredy? Kuchnie polowe. Nasze kuchnie polowe i długie sznury wygłodzonych holenderskich dzieci, cierpliwie czekających z menażkami, z puszkami po konserwach na tłustą, dobrze okraszoną polską zupę. I zawsze będę pamiętał tego kucharza, który rozlewając chochlą zupę, gadał do dzieci w nieznanej polskiej mowie: „Niech jedzą, niech jedzą nieboraki. A może ktoś i mego nakarmi”. – „A gdzie Pan syna zostawił?” – spytałem wówczas kucharza. – „W Warszawie, na Starym Mieście” – pisał dziennikarz.
Jak można przeczytać w artykule Iwony Guść pt. „Maczkowcy w krainie tulipanów. O polskich weteranach w Holandii i o konflikcie pamięci” „krótko po oswobodzeniu władze miasta pozwoliły dywizji na zorganizowanie uroczystej parady z okazji polskiego Święta Niepodległości”. – Dla żołnierzy, od kilku lat marzących o wyzwoleniu własnego kraju, były to niezapomniane chwile. Ponadto w 1944 r. „maczkowcy” po raz pierwszy w spokoju i w przyjaznym otoczeniu świętowali Boże Narodzenie i Nowy Rok. Breda stała się więc substytutem domu, za którym tułający się od kilku lat po świecie żołnierze bardzo tęsknili, a po wojnie stała się w pewnym sensie idealną kandydatką na zastępczą ojczyznę – czytamy.
Ria Vermulen i Inek van Wick piszą informację dla bliskich na boku polskiego czołgu,
Breda, październik - listopad 1944 r. FOT: Domena Publiczna.
Holandia po wojnie stała się nową ojczyzną dla kilkuset polskich żołnierzy. Część z nich osiedliło się w Bredzie i założyło rodziny. Po żołnierzach gen. Maczka zostały w mieście liczne pamiątki. Ulice, którymi wkraczali do miasta nazwane zostały na ich cześć – Poolseweg (Polska Droga) oraz Generaal Maczekstraat (ulica Generała Maczka). Przy ulicy Ettensebaan w Bredzie istnieje także od 1963 roku Polski Honorowy Cmentarz Wojskowy, na którym w 1944 roku wśród swoich podkomendnych został pochowany gen. Maczek. W październiku 2021 roku odbyła się z kolei oficjalna inauguracja Memoriału Generała Maczka w Bredzie. Jednym z elementów uroczystości było odsłonięcie ściany multimedialnej, przygotowanej przez Muzeum Historii Polski, prezentującej losy wybranych żołnierzy 1. Dywizji Pancernej.
W uznaniu zasług 1. Dywizja Pancerna uhonorowana została Wojskowym Orderem Wilhelma, najstarszym i najwyższym odznaczeniem Królestwa Niderlandów. Jej legendarny dowódca na wniosek mieszkańców Bredy otrzymał natomiast honorowe obywatelstwo Holandii. Wyrazy wdzięczności dla polskich bohaterów najmocniej wybrzmiewają zwykle w ostatnich dniach października.
Król Niderlandów Wilhelm-Alexander w 75. rocznicę wyzwolenia miasta zaznaczył, że mieszkańcy Bredy wciąż pamiętają radość tamtych dni. Podkreślał, że są oni wdzięczni „polskim wyzwolicielom”. – Breda was kocha, Holandia was kocha. Nosimy w sercu pamięć o naszych wyzwolicielach. Te więzi nie mogą zostać zerwane, będziecie tu zawsze mile widziani – mówił, zwracając się do weteranów.
Burmistrz Bredy Paul Depla powiedział: Istotne jest nie tylko to, abyśmy pamiętali o tym, co uczynili dla nas żołnierze gen. Maczka, ale także, abyśmy uświadamiali kolejne pokolenia na temat roli, jaką odegrali nasi wyzwoliciele w historii Bredy. Wdzięczność polskim żołnierzom okazali także kibice i władze miejscowego klubu piłkarskiego NAC Breda – na jeden dzień stadion nazwano imieniem generała, a na trybunach pojawiła się flaga z nazwiskami 300 żołnierzy 1. Dywizji Pancernej, które utworzyły napis „Dzięki”.
TEKST: Katarzyna Krzykowska
.