To, w jaki sposób obchodzono święta w obozach koncentracyjnych, zależało tak naprawdę od bardzo wielu czynników – stosunku władz esesmańskich, od baraku w jakim więzień mieszkał, do jakiej społeczności więźniarskiej należał, również od więźniów funkcyjnych.
Wirginia Węglińska w materiale przygotowanym przez Muzeum II Wojny Światowej zwróciła uwagę, że „znaczne różnice w obchodzeniu świąt były w latach 1939–41, a zupełnie inaczej wyglądały Wigilie w obozach koncentracyjnych w latach 1943–44”. – Choinka stawiana przez władze SS, władze obozowe, na placu apelowym, nie była raczej symbolem świąt, a wycieńczonym ludziom kojarzyła się często z czymś bardzo represyjnym. Więźniowie w tym początkowym okresie nie mieli prawa do organizowania żadnych własnych świąt religijnych. Najczęściej potajemnie, szeptem, w barakach śpiewali kolędy i te kolędy śpiewane szeptem wyrabiały w nich niesamowite poczucie wspólnoty i jedności w ten ważny wigilijny wieczór – dodała.
Podkreśliła, że celebrowanie świąt w obozie było przede wszystkim formą oporu przeciwko wszystkiemu temu, co było zabronione i wyrabiało ogromne poczucie wspólnoty wśród więźniów, którzy dzielili się otrzymanymi z domu paczkami, wspólnie organizowali różnego rodzaju drobne przedstawienia, jasełka. – Szczególnie w 1944 roku, kiedy władze obozowe przymykały oko na wiele artystycznych działań więźniarskich – dodała.
"Wigilia". Obraz autorstwa byłej więźniarki obozu Auschwitz Janiny Tollik.
Fot: Ze zbiorów Państowego Muzeum Auschwitz - Birkenau.
Rotmistrz Witold Pilecki, w latach 1940–1943 dobrowolny więzień w KL Auschwitz, pisał: Na Boże Narodzenie 1940 roku więźniowie po raz pierwszy otrzymali paczki od rodzin. Żywnościowych nie wolno było wysyłać. Niektórzy otrzymali więc pierwszą paczkę w Oświęcimiu – paczkę odzieżową, zawierającą rzeczy z góry określone: sweter, szalik, rękawice, nauszniki, skarpetki. Więcej przysyłać nie można było. Jeśli w paczce była bielizna – szła do worka w „Effektenkammer” pod numer więźnia i tam leżała. (…) Paczka na Boże Narodzenie była jedną jedyną w roku, i choć nie zawierała jedzenia, była jednak potrzebna ze względu na ciepłe rzeczy i miła, bo z domu.
Z relacji więźniów wynika, że jedną z najtragiczniejszych Wigilii w Auschwitz-Birkenau była właśnie ta w roku 1940. – Na placu apelowym hitlerowcy ustawili choinkę oświetloną elektrycznymi lampkami. Pod drzewkiem zostały złożone ciała więźniów zmarłych w czasie pracy oraz zamarzniętych na apelu. Były więzień Karol Świętorzecki wspominał później, że Lagerfuehrer Karl Fritzsch określił leżące pod choinka zwłoki mianem „prezentu” dla żyjących i zabronił śpiewania polskich kolęd – napisano na stronie Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Rok później, w 1941 roku, Niemcy „zorganizowali” równie tragiczną Wigilię. W czasie powrotu z niewolniczej pracy przy budowie KL Auschwitz II-Birkenau do obozu macierzystego, hitlerowcy zabijali jeńców z komand radzieckich, którzy nie byli w stanie już iść o własnych siłach. Zginęło wówczas około 300 osób.
Ludwik Kryński wspomina, że w Wigilię tego roku apel odbył się dwukrotnie. Mimo srogiego mrozu więźniowie musieli wysłuchać wygłoszonego w języku niemieckim orędzia papieża Piusa XII. Zamarzły 42 osoby. Widząc to wielu więźniów załamało się psychicznie.
Podporucznik Jan Gładych "Bemol" grający na akordeonie. Oflag XI B Bergen - Belsen.
Fot: Wiesław Chrzanowski "Wiesław". Ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego.
W KL Dachau, położonym w pobliżu Alp, zima dawała się więźniom szczególnie we znaki. Obóz stał się centralnym miejscem eksterminacji polskiego duchowieństwa. Jezuita Adam Kozłowiecki, późniejszy kardynał Zambii, w wydanym po wojnie pamiętniku „Ucisk i strapienie” tak wspomina Wigilię 1940 roku w Dachau: Drugie imieniny i druga Wigilia poza domem! Bardzo przykra jest praca przy śniegu, przy której stale biorą księży. Kapo Hentschel pędzi i szykanuje przy tej pracy. Apel wieczorny wcześniej, ale musieliśmy swoją godzinę odstać do godz. 6 [wieczorem] na mrozie. Po powrocie na blok, zasiedliśmy do Wigilii w bardzo rzewnym nastroju. Półgłosem śpiewaliśmy
„W żłobie leży…”, potem ks. Putz złożył życzenia izbowemu i nam wszystkim. Na Wigilię mieliśmy po 2 lub 3 ziemniaki, ćwiartkę czarnego chleba tj. około 330 gramów (na kolację i śniadanie) oraz 25 gramów margaryny.
Z kolei ks. Antoni Latocha, również więzień Dachau, przywołuje moment dzielenia się czarnym chlebem zamiast opłatkiem, którego oczywiście więźniowie nie posiadali. – Ks. Jęczkowski przyniósł ze swojej szafki kawałek czarnego suchego chleba i powiada: „Opłatka nie ma, ale choć tym chlebem się podzielimy”. Pasterki nie mieliśmy, a kolędy śpiewano półgłosem, żeby nie drażnić SS-manów. Na placu apelowym ustawiono olbrzymią choinkę oświetloną lampkami elektrycznymi. Pod nią zamiast podarków, jak to bywało w domu, stali Häftlindzy (więźniowie) odbywający różne kary. W ten sposób spędziłem wieczór wigilijny 1940 roku – wspominał.
Więźniowie obozów w swoich opowieściach opisują głównie tęsknotę za domem, smutek, żal za to, jaki los ich spotyka.
Więzień KL Dachau Teodor Musioł, w liście z 6 grudnia 1942 roku pisał do swoich rodziców: Stoimy znowu przed świętami Bożego Narodzenia, których nie będziemy, niestety obchodzić przy jednym stole. Boże Narodzenie jest świętem miłości, przywiązania. Daje ono nowe życie, które nie umiera, ale krąży. Kiedy w cichej godzinie wigilijnego wieczoru myślę o was, o rodzinie, o Tobie moja kochana Matko, o Ojcu, o całym moim rodzeństwie, ogarnia mnie tęsknota.
Barak nr 198 w oflagu XI B Bergen Belsen.
Fot: Wiesław Chrzanowski "Wiesław". Ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego.
Michał Ziółkowski w książce „Byłem numerem… historie z Auschwitz” opowiadał: Wigilia 1940 roku. Smutna to Wigilia. My, Polacy, przywiązani do tego szczególnego dnia, darzymy go zawsze sentymentem. (…). Przydałby się w tym dniu opłatek. Niestety, dzielimy się tylko okruszkami chleba. Życzymy sobie sił, choć wiemy, że nie wszyscy przeżyjemy. Cała treść rozmów w tym dniu skupia się wokół naszych domów, najbliższych i najdroższych. Pomyślałem o swoich: czy są jeszcze żywi, czy mają dach nad głową? No cóż, ten wieczór i chwila przywracają wspomnienia ciepła, miłości matczynej. Dlatego też są i łzy. Same święta Bożego Narodzenia, a tuż za nimi Nowy Rok przechodzą prawie niepostrzeżenie.
Władysław Gębik, więzień obozu Stutthof, wspominał, że najtrudniejsza była noc wigilijna. – W milczeniu kładliśmy się spać, zamyśleni, osowiali, jakby lękając się głośnego przypomnienia, że to przecież Wigilia. Tylko głębokie westchnienia wypełniające pustkę po wygaszonych światłach świadczyły, że sen nie kleił się do powiek… W smutku i ciszy wypełnia się mrok karnej izby niespokojnym milczeniem, które zaczyna ciążyć nam coraz bardziej. Nie odmawiamy nawet wieczornej modlitwy. – Hej bracia, czy śpicie? – odzywam się szeptem słowami kolędy. Poruszyli się na barłogach. Nikt przecież nie spał. Nie mógł spać. – Podobnie jak my, cały nasz kraj pogrążony jest dziś w smutku i żałobie. Ale to nie powód do rozpaczy. Pozwólcie więc kochani, że powiem parę słów. Szczęśliwi możemy być, że żyjemy. Kiedy my żyjemy, Polska żyje… Wierzę głęboko, że przetrwamy wszystko, zniesiemy jeszcze większe cierpienia i wrócimy do Ojczyzny wolnej i zwycięskiej. W tej chwili łamiąc się z wami symbolicznym opłatkiem, życzę wam bracia, i sobie, abyśmy następną Wigilię obchodzili już w wolnej Polsce – mówił do współwięźniów Gębik.
Zaduma, tęsknota, rozpacz i niepewność jutra – towarzyszyły także tysiącom oficerów Wojska Polskiego, więzionym przez Sowietów w obozie specjalnym NKWD w Kozielsku, podczas Wigilii 1939 roku.
Kapitan Tomasz Siwicki zanotował: Wigilia. Zabroniono kolęd i zbierania się. (…) Paląc ostatnią „Mewę”, spędziliśmy czas do godziny 1-szej. Zamiast choinek zatknięte na słupach gałązki. Paliły się tu i ówdzie świeczki, krążyły opłatki robione przez jeńców z mąki (szare cienkie placuszki). Z jednej strony panowało ożywienie, z drugiej głęboka zaduma i nawet łzy. Kolędować nie wolno. Wszyscy przenieśli się myślami do swoich i snuli powrotne marzenia. Noc księżycowa, lekki mróz i śnieg – idealne święta – niestety tylko pod tym względem.
We fragmencie notatek znalezionych przy zwłokach niezidentyfikowanego oficera wydobytych podczas ekshumacji w Katyniu w 1943 roku można przeczytać: Wracając przez las zbieraliśmy gałązki, by zrobić choinkę. Sporządził ją mjr Podoski. Dziś wigilia – opłatek zrobiony przez kolegów. Stół nakryty prześcieradłem, choinka malutka ubrana piernikami i papierosami. Pokój mój – 40 kolegów – dzielimy się opłatkiem i wśród szlochów i łez składamy sobie życzenia, a całą duszą i sercem rwie się każdy z nas do najdroższych. Po opłatku chleb ze śledziem i herbata. Nie mogę nic przełknąć. Oddalam się od mej pryczy i łkając, ślę swe życzenia Stefie i Hance i wszystkim moim drogim gorącą modlitwę.
Obraz "Boże Narodzenie w obozie".
Fot: Ze zbiorów Państwowego Muzeum Auschwitz - Birkenau.
We wspomnieniach więźniów zdarzają się także „białe plamy” kiedy wracają do czasu świąt Bożego Narodzenia. Stanisław Zalewski, były więzień Pawiaka, KL Auschwitz-Birkenau i KL Mauthausen-Gusen tak wspominał święta Bożego Narodzenia w Gusen: Pamiętam pierwszą Wigilię z 1943 roku. Blokowy powiedział do nas: idą święta, musicie być czyści. I zagonił nas do kąpieli. Kąpano nas pod natryskiem na świeżym powietrzu, w zimnej wodzie, była tam tylko wiata. Później weszliśmy do baraku. Tutaj pojawia się moja pierwsza „biała plama”, jeżeli chodzi o wspomnienia obozowe. Nie pamiętam zupełnie tych świąt. Z literatury obozowej dowiedziałem się już sporo później, że na tym bloku urządzane były jasełka więźniarskie – opowiadał Zalewski.
Więźniowie w opowieściach obozowych zwracali uwagę, że inne od wszystkich były Święta Bożego Narodzenia 1944 roku. – Czuło się jakby lekki powiew wolności. Na kilka dni przed świętami przywieźli do Stutthofu paczki nadesłane od rodzin. Szczęśliwi, którzy je dostali… W bloku B więźniowie ubrali choinkę. Była uboga, ale była… Podczas wieczerzy wigilijnej zebrano od paczkowiczów wiktuały i obdarzono nimi najbiedniejszych, przeważnie Rosjan. Następnie łamaliśmy się przysłanym z wolności opłatkiem, również z przedstawicielami innych narodowości. W wielu językach wygłaszano przemówienia, w których podkreślano, że obecne święta są ostatnimi w obozie. Więźniowie, bez względu na narodowość czy wyznanie, uściskali się wzajemnie, życząc sobie szybkiej wolności. Nie było chyba nikogo, komu łza nie spłynęła po policzkach – opisywał Wacław Mitura, więzień obozu Stutthof.
Podobnie było w obozie Auschwitz-Birkenau. O północy ks. Władysław Grohs de Rosenburg, za cichą zgodą blokowego i sztubowego, odprawił nawet pasterkę. Z kolei więźniarki Birkenau przygotowały „gwiazdkę” dla dzieci leżących w szpitalu. – Z dostarczonego im przez więźniarki materiału, uszyły około 200 zabawek. Do każdej dołączono po dwa kawałki cukru lub landrynki. Paczki podpisano imieniem i nazwiskiem dziecka. W Wigilię rozdawała je więźniarka przebrana za św. Mikołaja. Prezenty otrzymało też 15 dzieci z innego bloku – napisano na stronie Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Eugenia Bożena Kaczyńska, więźniarka Auschwitz-Birkenau opowiada, że w Wigilię 1944 roku kolędę „Cicha noc” śpiewała cała fabryczna hala w różnych językach. – Ktoś zanucił kolędę. Nie zaśpiewał, lecz tylko zanucił. Nam nie wolno śpiewać, to z pewnością jedna z więźniarek niemieckich zanuciła: Stille Nacht, heilige Nacht!… Cicha noc, święta noc… I wtedy, cała fabryczna hala zabrzmiała zgodnym chórem. Ta sama melodia różnymi językami świata. I wtedy, okazało się, że jest to międzynarodowa kolęda. Tylko rosyjskie kobiety nie znały melodii tej kolędy, ale jaki one mają słuch! Zaraz wtórowały! Cicha noc, święta noc… Wielonarodowy, wielojęzyczny chór więźniarek dociera do bram Niebios, oznajmiając narodziny Bożego Dzieciątka, a w fabrycznej hali nadal produkuje się tysiące śmierci – opisywała Kaczyńska.
Wśród więźniów obozów znajdowały się osoby uzdolnione artystycznie, które tworzyły przy okazji świąt Bożego Narodzenia sztuki, pisały kolędy, malowały kartki świąteczne.
Zofia Pociłowska-Kann, polska więźniarka niemieckiego obozu koncentracyjnego Ravensbrueck, napisała sztukę „Noc wigilijna”. Jej koleżanki, współwięźniarki w obozie, utwór odczytały z podziałem na role w wigilijny wieczór 1942 roku. Tekst zachował się, został odnaleziony w 2005 roku po śmierci jednej z więźniarek. – Gdy się Chrystus rodzi i na świat przychodzi. Wszystkim umęczonym nadzieję przynosi. Bo my nadzieją żyjemy, że wolnymi też będziemy – głosi fragment kolędy stutthowskiej napisanej w obozie przez nieznaną więźniarkę.
TEKST | Katarzyna Krzykowska, "Kombatant" , 12/2024