1 lutego 2019 roku w Alejach Ujazdowskich w Warszawie - dokładnie w 75. rocznicę i w miejscu przeprowadzenia Akcji Bojowej "Kutschera” - Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk złożył hołd bohaterskim żołnierzom specjalnego oddziału Kedywu Komendy Głównej AK „Pegaz” (późniejszego „Parasola”).

 

Następnie Szef UdSKiOR złożył kwiaty pod tablicą poświęconą 300 mieszkańcom Warszawy rozstrzelanym przez Niemców w dwóch publicznych egzekucjach w odwecie za zabicie dowódcy SS i policji dystryktu warszawskiego gen. Franza Kutschery, nazywanym "Katem Warszawy".

 

 

Ci którzy 75 lat temu wykonali wyrok śmierci na "Kacie Warszawy" Franzu Kutscherze należeli do pokolenia, które wzrastało w umiłowaniu niepodległości, które wzrastało w umiłowaniu również tego co nazywa się duchem wolnościowym. Kołysani byli i wychowywani w duchu tych wartości, które wybrzmiewają w pieśni konfederatów barskich - "Nigdy przed mocą nie ugniemy szyji". Oni wychowani byli w duchu słów Marszałka Józefa Piłsudskiego - "Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo". Mieli ogromną wiarę w to, że Polska odzyska niepodległość, że Polska uciemiężona najazdem niemieckim i sowieckim podniesie się, że przyjdzie świt zmartwychstania - wspominał bohaterskich żołnierzy oddziału specjalnego Kedywu KG AK "Pegaz" Szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk.

 

Oddajemy dziś hołd tym, którzy wzięli udział w tej akcji. Oddajemy hołd tym, którzy w tej akcji zginęli, odeszli na wieczną wartę. Oddajemy hołd również tym, którzy przez lata gromadzili nas tutaj przy tym głazie w Alejach Ujazdowskich; tym, którzy starali się i starają by pamięć nigdy nie zaginęła - dodał Minister Kasprzyk.

 

Szef UdSKiOR podkreślał również ponadczasową przesłanie jakie płynie z wydarzeń, które rozegrały się w tym miejscu 75 lat temu: W Alejach Ujazdowskich pięć lat przed Akcją "Kutschera" odbyła się defilada, która pozostała w pamięci warszawiaków jako grot strzały raniący serce. To defilada przed wydawało się wtedy zawsze zwycięskimi Niemcami. Bruk i uderzające o niego buty żołdaków niemieckich miały Polaków utwierdzić w przekonaniu, że Polska nigdy już nie będzie wolna. Na tym samym bruku, pięć lat później rozległ się stukot oficerek i butów żołnierzy Armii Krajowej, rozległy się strzały, strzały wolności, które uśmierciły jednego katów Warszawy Franza Kutschere. Był to dowód na to, że idea niepodległościowa, że przywiązanie do wolności jest tak silne w Polakach, że nigdy nie będzie przerwane. To również lekcja, którą wynosimy z tego co stało się tutaj 75 lat temu.

 

W uroczystościach organizowanych przez Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Społeczny Komitet Opieki nad Grobami Poległych Żołnierzy Batalionu „Zośka”, depozytariusz tradycji i sztandaru Batalionu „Parasol” uczestniczyli m.in. Prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski, posłowie Sejmu RP, senatorowie Senatu RP, minister Michał Dworczyk z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Jej Ekscelencja Ambasador Orsolya Zsuzsanna Kovács z Ambasada Węgier / Varsói Magyar Nagykövetség, Dowódca Garnizonu Warszawa gen. bryg. Robert Głąb, Dowódca Jednostki Wojskowej GROM płk Robert Pawluk, Dowódca Jednostki Wojskowej Komandosów płk Michał Strzelecki, kombatanci, harcerze i liczni mieszkańcy Warszawy.

 

 

--

Franz Kutschera objął funkcję dowódcy SS i policji na okręg warszawski 25 września 1943 roku i od razu zaostrzył represje wobec Polaków. Nastąpiły liczne egzekucje uliczne, którymi Kutschera chciał złamać warszawiaków. Wzrosła także liczba łapanek. Kierownictwo Walki Podziemnej wprowadziło Kutscherę na listę osób do likwidacji. Na trop Kutschery, który był bardzo dobrze zakonspirowany, wywiad Armii Krajowej wpadł przypadkiem. Aleksander Kunicki "Rayski", szef komórki wywiadu oddziału "Agat", który rozpracowywał Waltera Stamma - szefa Wydziału IV Gestapo, często penetrował dzielnicę policyjną. Tam zaobserwował pojawienie się limuzyny z nieznanym mu generałem. Od tego dnia "Rayski" śledził jego przyjazdy do budynku Gestapo i wkrótce ustalił, że mieszka on w Alei Róż 2 i nosi nazwisko Kutschera. "Rayski" o swoim odkryciu zameldował dowództwu Kedywu. Wyrok na znienawidzonego przez mieszkańców Warszawy szefa SS i policji na okręg warszawski Franza Kutscherę wydał szef Kedywu KG AK płk August Emil Fieldorf "Nil". Przeprowadzenie akcji powierzono zgrupowaniu "Agat" (późniejszy "Parasol").

 

Pierwszą, nieudaną próbę przeprowadzenia akcji podjęto 28 stycznia 1944 r. Oddział "Lota", rozstawiony na stanowiskach w Alejach Ujazdowskich, nie doczekał się jednak przejazdu Kutschery. Następną akcję zaplanowano na 1 lutego 1944 r. rano. Uczestniczyło w niej 12 osób: Bronisław Pietraszewicz "Lot" – dowódca akcji, Stanisław Huskowski "Ali", Zdzisław Poradzki "Kruszynka", Michał Issajewicz "Miś", Marian Senger "Cichy", Henryk Humięcki "Olbrzym", Zbigniew Gęsicki "Juno", Bronisław Hellwig "Bruno", Kazimierz Sott "Sokół", Maria Stypułkowska-Chojecka "Kama", Elżbieta Dziębowska "Dewajtis", Anna Szarzyńska-Rewska "Hanka". Znak do rozpoczęcia akcji, sygnalizujący wyjście Kutschery z domu w Alei Róż, dała Maria Stypułkowska-Chojecka "Kama". Kutschera miał do przejechania zaledwie 140 m – tyle dzieliło jego dom od dowództwa SS. Gdy dojeżdżał do bramy pałacu, drogę zajechał mu samochód kierowany przez "Misia". Kierowca Kutschery zwolnił, chcąc przepuścić intruza. Zwolnił również "Miś" i zatrzymał wóz. W chwili, gdy Niemiec usiłował go wyminąć, ruszył ponownie blokując auto szefa SS. Do zatrzymanego wozu podbiegli "Lot" i "Kruszynka". Z odległości metra otworzyli ogień w kierunku Kutschery i ranili go. Równocześnie na stanowiska wybiegł zespół ubezpieczający, a stojące na ul. Chopina samochody "Sokoła" i "Bruna" cofnęły się do rogu Alei Ujazdowskich z Aleją Róż. Kutscherę dobił "Miś", który wyskoczył z wozu i strzałami z pistoletów wspierał osłonę akcji. Niemcy otworzyli ogień z siedziby dowództwa SS i wszystkich okolicznych budynków. Ich kule raniły w brzuch "Lota" i "Cichego", a także "Olbrzyma". Niegroźny postrzał w głowę dostał "Miś", który wraz z "Kruszynką" wyciągnął ciało Kutschery z wozu i w pośpiechu szukał przy zabitym dokumentów. Kiedy nic nie znalazł, zabrał jego teczkę. Pod silnym ostrzałem Niemców, uczestnicy akcji wycofali się do samochodów i uciekli wcześniej wyznaczonymi trasami.

 

W wyniku akcji na Kutscherę śmierć poniosło czterech jej uczestników. Gęsicki "Juno" i Sott "Sokół", otoczeni przez Niemców na Moście Kierbedzia, w czasie odprowadzania samochodu do garażu, skoczyli do Wisły, ginąc w jej nurtach. Ciężko ranni Pietraszewicz "Lot" i Senger "Cichy" zmarli kilka dni po zamachu. Straty niemieckie wyniosły 5 zabitych i 9 rannych. Niemcy w odwecie za zabicie Kutschery nałożyli na Warszawę 100 mln zł kontrybucji, a dzień po zamachu, 2 lutego 1944 roku w Alejach Ujazdowskich 21, w pobliżu miejsca przeprowadzenia akcji, rozstrzelali 100 zakładników. Była to jedna z ostatnich publicznych egzekucji przed wybuchem Powstania Warszawskiego.